Mam nadzieję, że zachęta do nauki nowych umiejętności nie brzmi belfersko – już nie. Dlaczego? To proste. To my dziś decydujemy czego się uczymy i w jaki sposób wykorzystujemy nasze kompetencje. Oczywiście nie wszyscy i nie zawsze, ale jeśli już połączysz kropki, odkryjesz, że to ty prowadzisz, a nie siedzisz z tyłu.
Osłabia mnie mgliste przekonanie, że dobrze jest się czegoś nauczyć „na wszelki wypadek” – być może kiedyś przyda mi się dyplom inżyniera, choć nie mam pomysłu co i gdzie chcę robić w życiu. Być może przyda mi się certyfikat językowy, choć z natury jestem domatorem i pracuję lokalnie. Moim dzieciom z pewnością przyda się znajomość języków obcych, choć pojęcia nie mam jak pomóc im odkryć, do czego służy takie solidne wiosło.
Gdy podwijasz rękawy i zabierasz się za robotę, nie zastanawiasz się czy „być może” ten wysiłek ma sens. A jednak całe pokolenie tak właśnie myślało – moje pokolenie. Chyba jesteśmy najliczniejszym pokoleniem magistrów, którzy nie pracują w zawodzie lub w ogóle nasze wykształcenie ma się nijak do naszej sytuacji zawodowej. Nie przekreślam wartości wykształcenia, wskazuję jedynie na świadomość celu podejmowanego wysiłku.
Nasze dzieciaki używają angielskiego głównie w grach – karcić, czy się cieszyć? Kluczowe jest, że używają angielskiego w ogóle. Każdy lektor potwierdzi, że uczeń-gracz jest otwarty i chętnie bierze udział w zajęciach, bo wie, że angielski to nie jest przedmiot szkolny kończący się egzaminem ósmoklasisty, a potem maturą. To umiejętność, dzięki której pokonuje kolejne poziomy w lubianej grze oraz skutecznie komunikuje się z innymi graczami.
A programiści? Informacje o zarobkach programistów to prawie legendy o Złotym Graalu. Jak wygląda rzeczywistość? Bez bardzo dobrej znajomości języka obcego – preferowany jednak angielski – zarobki niewiele różnią się od przeciętnego wynagrodzenia w regionie. Tylko, że programiści to zwykle te dzieciaki, które kiedyś grały i celowo uczyły się angielskiego, więc dziś z łatwością nim władają.
Ruszyły właśnie zapisy na kolejny rok szkolny. Być może warto z inną motywacją zapisać się lub/i dziecko/dzieci na nasze zajęcia. Bez oczekiwania natychmiastowej i diametralnej zmiany w ocenach, czy nieprawdopodobnym postępie. Nauka to małe kroki do celu. Czasami zastanawiam się, czy sam proces nie jest ważniejszy – nawyk stałego pogłębiania posiadanych umiejętności lub zdobywania nowych. A co Ty o tym myślisz? Jaka jest Twoja motywacja do nauki? Jaka jest Twoja motywacja do motywowania swoich dzieci do nauki? Przyjdź do nas, opowiedz nam o tym i zarezerwuj miejsce na kolejny rok – zapraszamy!
Agnieszka Bogulska