Tytułowy Pan Tadeusz jest właśnie takim człowiekiem, który na skutek rozmaitych okoliczności życiowych funkcjonuje na co dzień w języku, którego nie zna. Mieszkałam za granicą kilka lat i wiem, że to nie jest żadna fikcja literacka, tylko dość powszechna sytuacja. Ludzie wybierają kraj o wyższym statusie ekonomicznym, o korzystniejszym klimacie, z ciekawości poznawczej, następnie migrują i zaczynają żyć. Moim zdaniem takie osiedlanie się przypomina trochę chaotyczne urządzanie domu – prowizoryczne i tymczasowe rozwiązania stają się stałym elementem wystroju wnętrz.
Czas i konieczność zaspokajania bieżących potrzeb sprawia, że odpalamy wtedy naszą zaradność, inteligencję, instynkt samozachowawczy i kreatywność. Działamy trochę po omacku, ale ostatecznie zamykamy z satysfakcją kolejne dni, odhaczamy kolejne wyzwania na liście TO DO. Okazuje się, że można tak żyć. Nie rozumem wszystkiego, ale widzę, że moje działania wywołują określony efekt. Zamiast uczyć się języka – uczę się skutecznego działania. Najważniejsze jest przetrwanie i bezpieczeństwo.
Mijają lata, wysyłam kolejne zdjęcia z nowego życia. Każdy dzień mam rozpracowany do najdrobniejszego szczegółu, bo każdy dzień wygląda podobnie. Nauczyłam się dokonywać bezpiecznych wyborów – tylko to, co znam. Odkrywam, że bez znajomości języka mogę świetnie funkcjonować. Mało tego – unikając sytuacji wymagających znajomości języka, unikam ryzyka związanego z konfrontacją z NOWYM. I to jest ok. Jeśli tak wybrałam dla siebie, to jest to mój wybór.
Inaczej jednak sprawa się ma, gdy aplikuję na stanowisko wymagające znajomości języka obcego. Pamiętam, gdy po studiach szukałam pracy i każde ogłoszenie zawierało wymóg znajomości języka obcego – nawet, gdy nie miało to związku z wykonywaną pracą. No ale ja jestem w middle forties, czasy są inne i ta konieczność znajomości języków obcych jest jednak rzeczywista. Owszem, czasem trudno ocenić własny poziom znajomości języka, zwłaszcza, gdy od ostatniego językowego kontaktu minęły lata. No ale umówmy się – czasem trzeba w CV napisać prawdę 😉
Idealnie dla pracodawcy byłoby przeprowadzić rozmowę w wymaganym języku, wtedy sam może oszacować przydatność kandydata. Szczerze mówiąc nie wiem jak często pracodawca dokonuje wyboru osobiście, a jak często przez odpowiedni dział, czy firmę zewnętrzną. Ale okazuje się, że to ważne, ponieważ zasada ograniczonego zaufania obejmuje wszystkie aspekty życiowe. Do napisania tego posta zainspirowała mnie autentyczna historia. W pracy zawodowej spotykam się i rozmawiam z właścicielami szkół językowych, dzięki czemu słyszę wiele anegdot – często absurdalnych. I ta właśnie autentyczna historia należy do kategorii absurdalna.
W pewnej firmie pracownicy odpowiedzialni za kontakty z kontrahentem z kraju anglojęzycznego nie znają języka angielskiego. Komunikacja odbywa się za pomocą maili, a twórcą korespondencji po polskiej stronie jest tłumacz elektroniczny. Można powiedzieć, że tym pojazdem kieruje niewidomy kierowca korzystających z nawigacji GPS. Zmierzam to tego, że obsługa translatora i chata GPT też wymaga określonych umiejętności, w tym przypadku równie niepotwierdzonych. Jeśli zatem i Twoja firma bazuje na kontraktach zagranicznych – skorzystaj z bezpłatnego audytu językowego, który oferuje nasza szkoła i sprawdź kompetencje swoich pracowników, odpowiedzialnych za komunikację z klientem. Zadbaj o bezpieczeństwo dokonywanych transakcji. Zadbaj o bezpieczeństwo swoich pracowników. Zadbaj o siebie.
Agnieszka Bogulska