Gdy słyszę o niskim poziomie znajomości języka angielskiego wśród młodych osób, to nie dowierzam. Jak to? Pokolenie wychowane na angielskich, filmach, serialach i YT? W klasach pierwszych najlepszych liceów tworzy się grupy rozpoczynające naukę angielskiego od poziomu B2, a czasem C1. Gdzie są wobec tego młodzi, zdolni i ambitni? Czy są jeszcze w Polsce? Jaki jest odsetek takich osób w roczniku? Czy są w stanie zaspokoić potrzeby rynku pracy?

Nie wiem na pewno – snuję tezę, że młodzieży wkraczającej na rynek pracy nie potrzeba lekcji angielskiego, tylko spotkań i okazji do swobodnego rozwijania posiadanych umiejętności językowych – w mowie. Czasami problemem nie jest brak kompetencji językowych tylko społecznych, czy mówiąc ogólnie – kompetencji miękkich. Nigdy tego nie doświadczyłam w Polsce, ale uważam, że doskonałym firmowym benefitem byłoby organizowanie rozmaitych spotkań językowych w miejscu pracy. 

Pozwolę sobie też na publiczne snucie pewnej fantazji – wyobraźmy sobie sytuację, w której pracodawca/firma zatrudnia lektorów lub/i native speaker-ów, których zadaniem jest moderowanie anglojęzycznych spotkań pracowników. Spotkania nie muszą mieć charakteru tylko towarzyskiego. Podczas takich spotkań można popracować nad nowymi pomysłami, nad doskonaleniem procesu, nad poprawą relacji między pracownikami. W takich spotkaniach bierze też udział szkoleniowiec, trener kompetencji miękkich, psycholog biznesu. Na takim rozwiązaniu zyskują wszyscy, nawet PKB 😉

Oczywiście, w ten sam sposób można rozwijać każdą inną kompetencję – poprzez zaplanowaną i moderowaną przez eksperta interakcję. Jednak z uwagi na naszą propagatorską działalność skupiamy się tutaj wyłącznie na poszerzaniu strefy kompetencji zawodowych w kontekście efektywnego posługiwania się językiem angielskim. Nie trzeba nikogo przekonywać do tego, że biegła znajomość języka angielskiego otwiera wiele drzwi – nie tylko kariery i rozwoju, ale daje możliwości swobodnego podróżowania, rozwijania pasji i zainteresowań. Zdecydowanie pozwala też na poszerzanie horyzontów poprzez wniknięcie w inną kulturę, czy mentalność. 

Pamiętam moje pierwsze poważne zderzenie z różnicą kulturową, dzięki właśnie rozwijaniu umiejętności językowych. W tamtym czasie akurat był to język rosyjski. Wyjechałam na miesiąc do Moskwy szlifować język. Poznałam wiele wspaniałych osób z całego świata, które podobnie jak ja przyjechały do Instytutu Puszkina w celu pogłębiania znajomości języka rosyjskiego. Jakież było nasze zdziwienie i oburzenie (Europa Środkowa i Zachodnia), gdy nasza lektorka podała rok 1941 jako datę rozpoczęcia II Wojny Światowej. Dopiero później dowiedziałam się co stoi za taką interpretacją wydarzeń historycznych. 

Niemniej jednak ta sytuacja uświadomiła mi, że dzięki znajomości języka obcego poznałam totalnie nową perspektywę postrzegania rzeczywistości. Od tamtego czasu mam więcej zrozumienia dla odmienności, ale też z ciekawością im się przyglądam, ponieważ rozumiem, że kreatywność i skuteczność to suma doświadczeń, a nie efekt przypadku. Języki obce to takie klucze umożliwiające wchodzenie w nowe sytuacje, zdobywanie nowych doświadczeń i możliwość formułowania nowych wniosków. Warto zatem zastanowić się nad innymi sposobami ich doskonalenia? Ja uważam, że warto 😊

 

Agnieszka Bogulska