Ostatnio z rosnącym zainteresowaniem obserwuję sytuację w świecie przedsiębiorców. Trochę z powodu prywatnych planów, a trochę z nieustającej ciekawości świata. Dlatego też uczestniczę w konferencjach online i offline – słucham i nie dowierzam. Na ostatnim wydarzeniu, w którym brałam udział, dowiedziałam się, że w firmach poszukujących nowych pracowników na poziomie eksperta – ukuto wyrażenie „turystyczny poziom znajomości języka obcego”.
Intuicyjnie czujemy, że chodzi o umiejętność podstawowej komunikacji w języku obcym. No ale dlaczego ta fraza pojawia się w kontekście rynku pracy (często na poziomie specjalistów)? To proste – odzwierciedla fakty. Jak to? Przecież wszyscy (zwłaszcza młodzi) świetnie znają język angielski (przede wszystkim angielski), oglądają filmy, czytają artykuły. Brutalna prawda jest taka, że znać język to nie tylko go odbierać i rozumieć, ale też produkować – nie tylko w formie pisemnej, ale zwłaszcza ustnej. Ten, kto uczył się języka obcego jako osoba dorosła z pewnością zaobserwował ten mechanizm ubierania myśli w słowa – angielskie słowa. Jakie to jest trudne i ile czasu upłynie zanim nabierze się tej płynności, żeby automatycznie odpowiadać, a nie układać w myślach wypowiedzi przed jej wyrażeniem – tłumaczyć w głowie zdanie po zdaniu. Po raz kolejny, ale tym razem w innym kontekście napiszę o tym, że języka nie można się nauczyć i go nie praktykować (czytaj: mówić). Ta umiejętność zanika i wbrew pozorom to nie teraz nawiązuję do śniegu.
Dopiero niedawno dowiedziałam się, że młode pokolenie zostało nazwane pokoleniem płatków śniegu. Pokolenie końcówki lat 90 – mówiąc ogólnie (i stereotypowo) – pokolenie indywidualistów słabiej wyposażonych w umiejętności praktyczne. Specyficzne i odmienne od poprzednich – co zrozumiałe w szerszej perspektywie, bo każde pokolenie różni się od poprzedniego. Popatrzcie, co się wydarzyło. Rozwinęły się cechy pożądane, a stłumione zostały cechy, które można zastąpić. Trudno bowiem zastąpić indywidualizm i specyficzność każdego człowieka, ale umiejętność gotowania już tak. Obecnie stawia się na kreatywność, analitykę czy krytyczne myślenie. Sen o AI trwa, choć nikt nie wie na pewno jaki będzie miał zakończenie. Umiejętności praktyczne odstawiamy na bok. Czy słusznie?
Zapewne to się dopiero okaże. Jakkolwiek sytuacja się rozwinie słuszne wydaje się odpowiadać na bieżące potrzeby. A jedną z nich jest dobra znajomość języka angielskiego w piśmie i w mowie. Co z tego, że ktoś ma świetne pomysły, jeśli nie umie ich zakomunikować innym? Co z tego, że świetny pomysł ma szansę powodzenia, skoro nikt nie potrafi go zrealizować? Odnoszę wrażenie, że na samą kreatywność i indywidualizm jest po prostu za wcześnie. Trzeba na chwilę zatrzymać się i wrócić do praktyki, do realnych umiejętności. Dobra (praktyczna) znajomość języka angielskiego jest jedną z nich.
Być może umyka nam definicja słowa ekspert. A być może dziś jest bardziej pojemna? Albo powinna taka być? Wydaje się, że dziś specjalistą jest ktoś, kto zna nie tyko swój wycinek procesu, ale również doskonale rozumie, na czym polega cały proces. Mówiąc kolokwialnie – wie czemu służy to, co robi. I przekładając to na naszą branżę – naukę języka angielskiego – potrafi biegle poruszać się w międzynarodowym zespole, w swojej dziedzinie i w całym procesie. Sporo wyzwań przed płatkami śniegu, prawda? My je dostrzegamy, dlatego oferujemy pomoc w praktycznej nauce języka angielskiego, a nawet w praktykowaniu już posiadanych umiejętności językowych. Zapraszamy na konsultacje… Winter is coming 😉
Agnieszka Bogulska